Kochani, jak Wam wcześniej obiecałam, dziś ciąg dalszy objawów współuzależnienia, więc zaczynamy ;)
Współuzależnienie wiąże się z postawą przyzwolenia. Wirując z osobą uzależnioną w jej chorym świecie iluzji i zaprzeczania, sami nasiąkacie myślami pełnymi zaprzeczeń (Nie, on/ona nie jest alkoholikiem), oskarżeń wobec innych (Gdyby miał/miała inną matkę), usprawiedliwień (To dlatego, że ma tak stresującą pracę). Przyzwalanie przejawia się w zwalnianiu kogoś z odpowiedzialności za jego życie i branie tego życia w swoje ręce.
To Ty przecież na przemian oskarżasz lub zbawiasz swego alkoholika, zatrzymujesz, odciągasz, myślisz za niego, odmawiasz picia w jego imieniu, planujesz za niego, podejmujesz za niego wszelkie życiowe decyzje, jesteś pełna/pełny nadmiernej odpowiedzialności za swojego alkoholika, tak jak jest się odpowiedzialnym za dziecko. Wiele osób mówi, że żyć z alkoholikiem, to tak, jak posiadać jeszcze jedno, krnąbrne dziecko.
Aby przekonać się, czy jesteś osobą współuzależnioną, najlepiej byłoby porozmawiać ze specjalistą. Jednak można spróbować przynajmniej odpowiedzieć sobie na zamieszczone poniżej pytania - sprawdźcie, czy występują u Was następujące cechy lub skłonności:
- rozwiązywanie jego/jej problemów lub łagodzenie jego/jej cierpienia jest rzeczą najważniejszą w moim życiu, niezależnie od tego, ile mnie to emocjonalnie kosztuje;
- chronię go/ją przed konsekwencjami jego/jej postępowania, kłamię, aby go/ją osłonić, ukrywam jego/jej złe postępki, nigdy nie pozwalam o nim/ o niej źle mówić;
- próbuję ze wszystkich sił nakłonić go/ją do postępowanie według moich wskazówek;
- obsesyjnie kontroluję swego alkoholika (sprawdzam mu kieszenie, wylewam alkohol, przeszukuje jego rzeczy itp.)
- nie zwracam uwagi na własne odczucia i potrzeby;
- jestem gotowa/gotowy zrobić wszystko, byle tylko mnie nie porzucił/porzuciła;
- za wszystko, co się nie udaje w naszym życiu winię siebie;
- udaję, że wszystko jest w porządku, choć wcale tak nie jest;
- najważniejsze w moim życiu jest to, by mnie kochał/kochała i to pragnienie nadaje memu życiu kształt;
- nie potrafię odróżnić własnych myśli i uczuć od myśli i uczuć kogoś innego - myślę za kogoś, martwię się za kogoś, planuję za kogoś;
- do dobrego samopoczucia jest mi potrzebna aprobata i uwaga innych ludzi, ponieważ uważam, że nie jestem wystarczająco dobra/dobry;
- zachowuję się tak, jakbym ciągle kogoś za coś przepraszała/przepraszał;
- często nie wiem czego tak naprawdę chcę, ani czego potrzebuję;
- nie mam czasu na dbanie o siebie;
- mam w sobie więcej krytycyzmu, niż realizmu;
- kłamię, by osłonić tych, których kocham;
- pozwalam, by inni mnie ranili, nie próbując się bronić, boję się odrzucenia;
- nie umiem się bawić i być spontaniczna/spontaniczny;
- boję się swoich prawdziwych emocji, które drzemią głęboko we mnie;
- odczuwam beznadziejność, bezsilność i niemożność odmiany swojej sytuacji;
Jeżeli przynajmniej połowa tych stwierdzeń pasuje do Was to znaczy, że jesteście w pułapce współuzależnienia. Ponieważ jesteście w pułapce, przestaliście kierować swoim życiem, a Wasze stosunki z bliskimi Wam ludźmi przestały być satysfakcjonujące. Sami doświadczacie cierpienia i chaosu, toteż jest oczywiste, że Wy także potrzebujecie pomocy. Pierwszy krok w tym kierunku już zrobiliście - uświadomiliście sobie własną chorobę. Teraz czas na część drugą do uzyskania pełnego sukcesu, a więc sięgnięcie po pomoc, ale o tym już innym razem.
Moje pytanie na dziś brzmi: Jak myślicie, co warunkuje to, że osoby współuzależnione popadają w pułapkę swojej choroby i zamykają się w niej, izolując od świata zewnętrznego? Dlaczego nie zwrócą się do kogoś o pomoc? Czy Wy bylibyście w stanie zareagować, gdyby ktoś Wam bliski miał taki problem? Czy potrafilibyście pomóc tej osobie, jeżeli zauważylibyście, że ma problem?
Myślę, że uwarunkowane może to być tym, iż osoba współuzależniona bardzo kocha osobę uzależnioną i tym samym, nie chce się od niej uwolnić. Myśli, że zaprzeczając problemowi sprawi, że go nie będzie. Dlatego też nie zwracają się do nikogo po pomoc, bo wypierają ze świadomości zaistniały problem i wstydzą się go.
OdpowiedzUsuńnalezy zaczac od siebie wiec moja mega rada brzmi: niech takie osoby udadza sie do najblizszego lekarza psychiatry tudziez niech skonsultuja sie z psychologiem warto;}
OdpowiedzUsuńOne się w pewien sposób też wstydzą zgłosić się gdziekolwiek, bo nie tylko to, że ktoś da im etykietę: rodzina alkoholika, ale także to, że kocha drugą osobę i nie chce aby potem miała do niej pretensje.
OdpowiedzUsuńPopieram Ems, one boją się zmiany, wpadają w taką spiralę bierności, boją się że jeżeli zareagują inaczej, będzie gorzej. Sam nie potrafiłbym pomóc takiej osobie - chęć zmiany musi zajść w człowieku, ja mogę być tylko iskrą która wywoła pożar zmian, nic więcej, nic mniej.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że osoby współuzależnione nie zwracają się do nikogo po pomoc, ponieważ nie chcą ujawnić istniejącego problemu alkoholizmu w ich rodzinach. Boją się odrzucenia ze strony otoczenia. Dlatego też sami się izolują i zamykają w sobie. Ukrywają problem alkoholizmu, nie mówią o nim. To sprawia, że stają się współuzależnieni i nie zdają sobie sprawy z tego, że sami także potrzebują pomocy.
OdpowiedzUsuń